GREGORIAŃSKI AKOMPANIAMENT ORGANOWY

Laudate eum in tympano et choro; laudate eum in chordis et organo. (Ps 150, 4)

Ad te levavi animam meam! (Ps 24, 1) – woła Kościół Święty, gdy nastaje świt każdego nowego roku liturgicznego, w I Niedzielę Adwentu, wraz z początkowymi dźwiękami mszalnego Introitu, wyrażając tym samym wciąż odradzające się pragnienie wypełnienia owego cudownego wezwania: sursum corda! Śpiew gregoriański ma wpisany w siebie ów wektor, posiada tę niezwykłą właściwość przekraczania grawitacji ludzkiego ducha ciążącego ku ziemi, podnosi na wyżyny Boga, na te wyżyny, które są Bogiem i które w Chrystusie dotykają ziemi, przyciągają ją do siebie i wznoszą ku sobie (J. Ratzinger). Skrępowani ciężarem egzystencji, zagubieni w dociekaniach, skomplikowani własnymi wizjami, bezbronni wobec onieśmielającej prostoty Boga i świadomi, że to, co Bóg nam objawia, nie da się częstokroć słowami wyrazić i objaśnić, pozwalamy sobie zatem unieść się melodią (D. Delalande OP). Ta melodia – spokojna, charakteryzująca się ujmującą prostotą, owiana modlitewnym namaszczeniem, bez pretensji do popisu przy rozmodlonych słuchaczach (J. Gajard OSB) – porywa nie gwałtowną wichurą zawrotnego tempa, nie trzęsieniem ziemi hipnotyzujących rytmów, nie palącym ogniem ekspresji, ale szmerem łagodnego powiewu (1 Krl 19, 11-12) – tchnieniem Ducha wcielonym w dźwięki. Melodia, sekret trudny do rozwiązania, jak ją nazywa Hans Urs von Balthasar, tym bardziej tajemnicza, że posługująca się jednym tylko wymiarem muzycznym dla oddania nieskończonego bogactwa treści – doskonała i zarazem nieskończenie prosta – wynurzająca się z ciszy i ku ciszy mknąca, nić jednogłosowej gregoriańskiej kantyleny.

Po co więc jej towarzystwo – choćby najbardziej szlachetne – skoro w swojej prostocie jest tak niedościgle idealna? Po co jej przybrane rodzeństwo innych dźwięków, skoro jest z urodzenia jedynaczką – śpiewem ze swej natury monodycznym?

Wsłuchujące się w to samo tchnienie Ducha, które ukształtowało gregoriańskie melodie, serca Ojców Soboru Watykańskiego II bezbłędnie wyczuły pokrewieństwo Chorału i organowych harmonii, które mogą mentes ad Deum ac superna vehementer extollere – porwać umysły wiernych do Boga i spraw niebieskich (Sacrosanctum concilium, 120). Pragnąc raz jeszcze podkreślić to, co Kościół od wieków wiedział i uznawał, soborowa Konstytucja o Liturgii Świętej wskazała na organy jako instrument który w Kościele łacińskim należy mieć w wielkim poszanowaniu, nie tylko z uwagi na splendor i majestat, jaki gra na nich wnosi do celebracji, ale właśnie na ową niezwykłą właściwość unoszenia umysłów i serc ku Bogu – to samo sursum corda, które wpisane jest w pełne Ducha melodie chorałowe.

Jeśliby gregoriańska melodia była ptakiem szybującym po niebie ku Słońcu Sprawiedliwości, organowy akompaniament byłby mu powietrzem, w którym może rozwinąć skrzydła. Jeśliby chorałowa kantylena była statkiem żeglującym ku Portowi Zbawienia, byłyby organowe harmonie oceanem, od którego wód może odpychać on swoje wiosła. Bo dobrze skonstruowany akompaniament nic monodii nie odbiera – przeciwnie, wydobywa głębię modalności ukrytej pod powierzchnią melodii, wspiera śpiew, by mógł rozkwitnąć w pełni, pozwala oddychać głęboko i spokojnie, rozpinać szerokie łuki legatowych fraz na stabilnych, bezpiecznych fundamentach akordów. Z drugiej strony, sama gra nie ogranicza się do powtarzania linii melodycznej na tle akordów połączonych ze sobą według reguł harmonii, ale staje się prawdziwą sztuką, która niemal bierze [śpiewaków i] wiernych za rękę i cierpliwie, z determinacją, prowadzi jak ojciec i matka dzieci, dostosowując czas i oddech, tworząc odpowiednią atmosferę, pomagając odkryć świat dźwięków organów i piękno śpiewu (G. Sesantini).

Mając świadomość bogactwa i piękna, które niczym ewangeliczne nova et vetera (Mt 13, 52) wydobyć można ze skarbca liturgii, sięgając zarówno po pradawne chorałowe melodie, jak i współczesne organowe akompaniamenty, wiemy, że należy tu oprzeć się na solidnych podstawach, by uniknąć dryfowania po płytkich wodach powierzchownych intuicji i ryzyka wpadnięcia na mieliznę współczesnej muzycznej tandety. W myśl zasady psallite sapienter (Ps 46, 8, Wulg.), nauka akompaniamentu gregoriańskiego w proponowanym tu kursie będzie odnosiła się do jasnych i przejrzystych zasad metody Solesmes, z jej porządkującą wszystko teorią rytmiczną i złożonym oraz logicznym wykładem modalności gregoriańskiej. Pokornie spoglądając wstecz na dorobek pokoleń mnichów i muzyków, badając wszystko, a co szlachetne – zachowując (1 Tes 5, 21), nie zlekceważymy niczego, co może sztukę muzycznego akompaniamentu wzbogacić, uszlachetnić, dodać jej czystego i prawdziwego piękna, by coraz bardziej spełniało się życzenie wyrażone przez Benedykta XVI podczas Nieszporów w Katedrze Notre-Dame w Paryżu, aby nasze liturgie możliwie jak najbardziej przypominały liturgię w niebie i pozwalały jej zakosztować.

Piotr Tabakiernik